nurniflowenola nurniflowenola
127
BLOG

Nonkonformizm w literaturze politycznej Waldemara Łysiaka (3)

nurniflowenola nurniflowenola Polityka Obserwuj notkę 1

Trzecia część mojego elaboratu miała być w prostej linii kontynuacją części drugiej. Jednak zbliża się koniec roku… Siłą rzeczy jest to czas podsumowań. Nienawidzę tego okresu. Święta minęły i nieubłaganie zbliża się 1 stycznia, kiedy to tradycyjnie zaliczam “doła” głębokiego niczym Rów Mariański. Nie powiem dlaczego, to prywatna sprawa… Mija rocznicowy rok – 20 lat temu wydawało się, że chwyciliśmy byka za rogi. I co? Nie lubię chlapać “mięsem”, więc zamiast przekleństw odpowiem słowami Kazika Staszewskiego: “Co za syf, co za katastrofa”. Dlatego dziś, łamiąc chronologię, prezentuję Wam pierwszy podrozdział rozdziału trzeciego. Po przeczytaniu ostatniego akapitu zrozumiecie moje intencje…

 

3. III RP w opinii W. Łysiaka

 

„Prawdomówca jest zawsze zwalczany

jako mąciciel powszechnego spokoju”.

Monteskiusz

 

 

3.1 Geneza III RP – „Okrągły stół”

     Waldemar Łysiak po roku 1989 niejednokrotnie zabierał głos w temacie niniejszego podrozdziału, tj. upadku Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i powołania do życia III Rzeczypospolitej Polskiej. Tym samym zajmował (i zajmuje nadal) stanowisko wobec obrad „okrągłego stołu”, które w sposób zasadniczy przyczyniły się do tej zmiany. Bezpośrednio warunkowane jest to negatywnym stosunkiem autora do wydarzeń z początku 1989 roku i ich konsekwencji.  Dwoje dziennikarzy „Expressu Poznańskiego”, Magdalena Kurzacz i Andrzej Kuźmiński, cytując Andrzeja Stasiuka, który powiedział: „Ja nie mam żadnych poglądów, ale oczywiście lewakiem nie jestem”, stwierdzili jednocześnie, że Łysiak „nie tylko nie wstydzi się (…) posiadania zdecydowanych poglądów politycznych, lecz walczy (…) piórem w ich obronie”. Po czym zapytali pisarza, która z postaw jest słuszniejsza z punktu widzenia sztuki, na co autor odpowiedział: „Postawa Andrzeja Stasiuka. Twórca nie powinien tracić czasu na jakiekolwiek zajmowanie się polityką”. Jednakże zaraz po tym wyjaśnia, dlaczego para się publicystyką polityczną: „Dlatego, że robię to z punktu widzenia mojej ojczyzny. Moja ojczyzna grzęźnie w szambie, więc staram się jej pomóc. Gdyby była w dobrej kondycji i w dobrej sytuacji – nie napisałbym ani jednego politycznego tekstu (…)”[1]. Zanim przejdę do omawiania opinii i poglądów pisarza w kwestii genezy III RP, przeanalizuję jego publikacje poruszające ten problem.

     Gros tekstów Łysiaka, traktujących o „okrągłym stole”, czy też „transformacji ustrojowej” jaka się dokonała w naszym kraju, pochodzi z jego dorobku publicystycznego: wywiadów, artykułów, felietonów i polemik. Praktycznie we wszystkich tomach antologii publicystycznej pisarza („Łysiak na łamach”) znajdują się odniesienia do poruszanego problemu. Wyjątek stanowi tom pierwszy, który ukazał się przed rokiem 1989. Swoje opinie na ten temat autor zawarł także w książce „Stulecie kłamców”. Również w jego twórczości niepublicystycznej znajdują się opisy nowej polskiej rzeczywistości. Mam tu na myśli powieść „Najlepszy”, która opowiada o początkach III RP. Natomiast najważniejszą, moim zdaniem, pozycją Łysiaka, odnoszącą się bezpośrednio do genezy nowego ustroju i sytuacji w kraju tuż po jego wprowadzeniu, aż po dzień dzisiejszy, jest dzieło zatytułowane „Rzeczpospolita kłamców – Salon”.

     Autor opisuje także jak jego zdaniem doszło do „okrągłego stołu”. Jego opinie w tej kwestii w sposób zasadniczy odstają od utartych powszechnie przekonań, że wydarzenie to miało charakter „historycznego kompromisu”, dojrzałego dialogu władzy z opozycją, który poskutkował zmianą ustrojową. Łysiak podziela w tym temacie sąd Aleksandra Halla, że bezpośrednie następstwo rozmów spowodowane było „zużyciem się systemu komunistycznego w pełnym wymiarze”[2], ze szczególnym uwzględnieniem systemu ekonomicznego. Dokładnie tak samo uważa Rafał Ziemkiewicz, którego Łysiak niejednokrotnie, także w tej kwestii, cytuje. Jego zdaniem sytuację w ówczesnej Polsce obrazuje prasowa karykatura. Przedstawia ona „pikujący ku ziemi samolot – skrzydła połamane, kłęby czarnego dymu walą z płonących silników, słowem, katastrofa pewna i nieunikniona, a w kabinie pilotów widać Jaruzelskiego, który, podając wolant siedzącemu obok Wałęsie, mówi: dobra, teraz ty steruj!”[3]. Łysiak w następujący sposób widzi sytuację Polski w przededniu rozmów „okrągłego stołu”: „Grubo przed rokiem 1989 Jerzy Urban namawiał Jaruzelskiego i Kiszczaka, żeby dogadać się z opozycją. Argumentował bardzo mądrze, niczym Machiavelli, iż takie dogadanie się nie jest zbytnią groźbą, gdyż – i tu już cytuje elaborat Urbana – ‘doświadczenie wskazuje, że wczorajszy przeciwnik, wciągnięty w obręb władzy, raczej staje się szczególnie gorliwym sojusznikiem niż utajonym wrogiem’ (…)”[4]. Również w powieści „Najlepszy”, literacki bohater Łysiaka, oficer SB płk Heldbaum zapewnia swojego podwładnego, że „okrągły stół” niewiele zmieni z punktu widzenia komunistów: „Dla zachowania pozorów wyrzucą nie więcej jak dziesięć procent esbeków, milicjantów, sędziów, prokuratorów i kacyków prowincjonalnych (…)”[5]. Ta sama figura literacka wyprorokowała wydarzenia 19 września 1993 roku, a więc tryumf postkomunistów w  wyborach parlamentarnych: „Ten naród nie ma tyle cierpliwości, chce mieć raj dziś lub jutro. Po kilku latach dostanie szału, i co wtedy zrobi? Zatęskni za komuną! Tak! Przez te kilka wiosen my nie będziemy siedzieć z założonymi rękami, podgrzejemy frustrację narodu. Efekt? Jest taka możliwość, że naród przywróci nas do władzy (…)”[6]. Te słowa i opinie Łysiaka w świetle bieżących wydarzeń w Polsce, mnogości afer u szczytów władzy, powiązań polityków z pracownikami służb specjalnych i przestępcami, dają dużo do myślenia o naszej najnowszej historii. Nawet przeciwnicy tak zwanej „spiskowej teorii dziejów” dostrzegają pewne nieprawidłowości przy tworzeniu III Rzeczypospolitej i nie oznacza to zrazu głoszenia tez o potajemnych układach podczas obrad „okrągłego stołu”, gdyż te, według Łysiaka, zostały zawarte… wcześniej.

     W „Rzeczypospolitej kłamców…” Łysiak opisuje jak wyglądały przygotowania do przekazania władzy przez komunistów w ręce opozycji. Jest to opis szalenie kontrowersyjny, bo burzący powszechne mniemanie o tamtych czasach. Utarło się bowiem, że rok 1989 był rokiem przełomowym na drodze odzyskania przez Polskę suwerenności. Tymczasem pisarz w oparciu o dokumenty historyczne stwierdza, że idea bezkrwawej, pokojowej transformacji zrodziła się dużo wcześniej. „W kwietniowym (z roku 2004 – przyp. A.W.) ‘Biuletynie IPN’ pracownik IPN-u, historyk A. Dudek, opublikował szyfrogramy nadesłane między 1983 a 1989 do J. Seredy, dyrektora kontrwywiadu MSW, przez Żarskiego (kryptonim), szefa Grupy Operacyjnej Wisła, moskiewskiej placówki kontrwywiadu PRL. Wskazują one, że tak przed ‘okrągłym stołem’, jak i po nim (…), A. Michnik, prowadził strategiczne rozmowy z wysokimi figurami ‘aparatu’ Kremla”[7] – relacjonuje Łysiak. Sam autor rzeczonej publikacji, Antoni Dudek, w jednym z wywiadów powiedział tak: „Ludziom Jaruzelskiego grunt palił się pod stopami. Dlatego ekipa Gorbaczowa gdzieś od 1986 roku zdecydowana była na zmianę w Polsce (…). Moskwa od dawna nosiła się z zamiarem podjęcia dialogu z ‘konstruktywną opozycją’. Wytypowała ludzi, którzy mieli się w niej znaleźć (…). Wybrano środowisko lewicy postkorowskiej (…). Rozmowy toczone przez Michnika w Moskwie były wstępem”[8]. W tym świetle lansowana powszechnie teza o tym jakoby „okrągły stół” był początkiem zmian w Polsce wydaje się nieprawdziwa. Oczywiście głoszenie podobnych poglądów, nawet dzisiaj, uchodzi za szerzenie wspomnianej już przeze mnie „spiskowej teorii dziejów”. Niemniej jednak nie można przejść obojętnie wobec archiwalnych dokumentów, które nie wyjaśniają wprawdzie wszystkich niuansów polskiej transformacji, ale stawiają pytania wymagające jak najszybszych odpowiedzi. W przeciwnym razie, w razie nie wyjaśnienia okoliczności genezy „okrągłego stołu”, nie będziemy w stanie poznać prawdy o naszej najnowszej historii. Dudek, którego już cytowałem, sytuację, w której przygotowywano polską zmianę ustrojową, podsumował następująco: „Polska miała być laboratorium – chodziło o przetestowanie metod, które także w ZSRR się przydadzą. Miano testować u nas rozwiązania ustrojowe i gospodarcze”[9].

     Cechą publicystyki Łysiaka jest fakt, iż w swoich tekstach powołuje się bardzo często na innych pisarzy, publicystów, historyków, bądź też na różnego rodzaju dokumenty. Powoduje to, że jego nonkonformistyczny głos nie jest odosobniony w polskim dyskursie politycznym. Jeżeli chodzi o wydarzenia z początku 1989 roku, w swoich publikacjach cytuje, między innymi, redaktora naczelnego „Arcanów”, profesora A. Nowaka, który o rozmowach „okrągłego stołu” wypowiedział  się w następujący sposób: „Generał Kiszczak, który był architektem tego porozumienia, nie szukał bynajmniej trudnych rozmówców, lecz raczej ówczesnych lub byłych agentów, ludzi złamanych, na których są kompromitujące papiery. Również takich, którzy w swej bohaterskiej skądinąd biografii mieli tragiczny epizod współpracy ze służbami PRL-u”, co w jego opinii spowodowało, że „zmiana struktury władzy w Polsce po roku 1989 dokonywała się pod dyktando ukrytych gospodarczych i agenturalnych wpływów ludzi dawnego systemu, zwanych postkomunistami. Drogę do przejęcia kontroli nad gospodarką otworzyły im ustawy uwłaszczeniowe przyjęte jeszcze za rządów premiera Rakowskiego (…)[10]. Co do samych obrad „okrągłego stołu” Łysiak w swojej książce „Rzeczpospolita kłamców…” cytuje ich uczestnika, Jarosława Kaczyńskiego: „Komuna chciała mieć takiego partnera, jakiego miała, to znaczy Komitet Obywatelski (…), z kontrolującymi wszystko Geremkiem i Kuroniem. Przy Okrągłym Stole wyszło na jaw (…) z iloma eksponowanymi ludźmi tamtej strony (rządu komunistycznego – przyp. A.W.) są po imieniu Kuroń czy Geremek.. Po imieniu nie dlatego, że zetknęli się przy Okrągłym Stole, lecz dlatego, że byli po imieniu od trzydziestu lat!”[11].

     Natomiast obraz tych dni najlepiej, zdaniem Łysiaka, namalowali Sławomir Dąbrowski i Adam Glapiński, którzy w 2000 roku wspólnie napisali: „W czasie obrad okrągłego stołu ustalono, iż komuniści nie zostaną rozliczeni ze swojej działalności, a ich wpływy polityczne w państwie nie zostaną naruszone. Jednocześnie przyjęto, że w systemie postkomunistycznym podstawową klasą właścicieli w Polsce będzie środowisko komunistyczne oraz ludzie wywodzący się ze służb specjalnych. Dlatego po 1989 roku w sferze gospodarczej błyskawicznie postępowało uwłaszczanie się komunistów na majątku narodowym i przejmowanie przez nich na własność kolejnych firm i banków. Natomiast w sferze politycznej zablokowano desowietyzację, dekomunizację i lustrację. Dzięki temu czołowi politycy komunistyczni stali się na następne lata gwiazdami demokracji i autorytetami moralnymi…”[12]. Jeżeli chodzi o poglądy i opinie Łysiaka w tej kwestii, głoszone przez niego wielokrotnie, to są one tożsame z powyższymi sformułowaniami. Tak więc nie ma sensu powtarzać tych argumentów raz jeszcze. Celowo przytoczyłem punkty widzenia innych (publicystów, historyków, polityków) na temat polskiej transformacji, żeby udowodnić, iż pisarz, mimo swojej nonkonformistycznej postawy, nie jest odosobniony w takim myśleniu o wydarzeniach roku 1989. Nawet liberalne (i wrogie Łysiakowi) medium jakim jest tygodnik „Newsweek” piórem J. Surdykowskiego kontestuje okres polskiej transformacji: „Układ okrągłostołowy był i jest szkodliwy, bo konserwował wszystko co stało się w gospodarce w latach 80-tych. Wtedy PZPR-owska nomenklatura bezczelnie uwłaszczała się na zarządzanym przez siebie majątku państwowym. Wtedy bonzowie partyjni przekształcili się w bonzów finansowych przy czynnym współudziale tajnych służb, które w ten sposób utwierdzały swoją dominującą pozycję, co pozwoliło im mieć w nosie wszystkie późniejsze weryfikacje i inne burze personalne. Ten układ nie tylko uniemożliwiał rozliczenie tego, co faktycznie działo się w PRL-u, ale wytwarzał sieć korupcyjnych powiązań między biznesem a polityką, sięgającą szczytów władzy i owocującą spektakularnymi aferami”[13]. Jako uzupełnienie tego cytatu dodam, iż tekst ten ujrzał światło dzienne w roku 2004, a więc piętnaście lat po opisanych w nim wydarzeniach.

     Teza o „pokojowej rewolucji” roku 1989 została przez Łysiaka definitywnie obalona w momencie podania do publicznej wiadomości pewnej dedykacji. Jak wiadomo pisarz jest bibliofilem. Otóż w 1995 autor wszedł w posiadanie książki Jacka Kuronia „Wiara i wina”, którą ten niegdyś podarował generałowi Kiszczakowi. Oto jej treść: „Panie Czesławie, może ta dedykacja Pana skompromituje w tzw. pewnych kręgach (mnie w innych), ale pragnę oświadczyć, że jestem pełen podziwu dla Pana osobiście i roli jaką Pan odegrał w naszej ‘pokojowej rewolucji’. Jacek Kuroń 11 czerwca 1990”[14]. Warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy: na wyrażenie pokojowa rewolucja wzięte w cudzysłów i na datę wpisu. Myślę, że dodatkowy komentarz w tej sprawie jest zbędny.

     Na koniec niniejszego podrozdziału powrócę na chwilę do powieści „Najlepszy”. Pragnę zacytować dłuższy jej fragment, który z jednej strony podsumuje powyższe dywagacje, a z drugiej będzie wprowadzeniem do następnego podrozdziału. Otóż Łysiak napisał w niej tak: „Peerelowska Służba Bezpieczeństwa była zeuropeizowana na tyle, że stosowała system dziesiętny. Zgodnie z zarządzeniem ministra MSW każdy oficer SB musiał zwerbować dziesięciu swoich rodaków jako agentów TW (Tajny Współpracownik) i KO (Kontakt Operacyjny). To dziesiątkowanie społeczeństwa, opierające się, tak jak ekonomia komunistyczna, na scentralizowanym planowaniu, podobnie jak ona zakładało przekraczanie planów produkcyjnych – ten, kto je przekraczał, stawał się przodownikiem pracy esbeckiej i zbierał zasłużone premie, nagrody oraz awanse. Toteż gdy w 1989 roku zaczęto palić akta funkcjonariuszy i konfidentów – było co palić. Palono nawet w noc sylwestrową. I palono  w 1990 roku. Przez cały ten czas palenia Polska miała już rząd antykomunistyczny, który wcale nie palił się do tego, by zostać strażakiem. W owym wielkim ‘auto-da-fe’ spłonęły miliony dokumentów (akta personalne, akta spraw, kamyki gigantycznej mozaiki, elementów monstrualnej maszyny do szmacenia, krzywdzenia i wyniszczania narodu polskiego), lecz to, co uleciało z dymem – to był tylko balast, grożący kompromitacją, a właścicielom niepotrzebny. To zaś, co było potrzebne na przyszłość – listy z nazwiskami, świadectwa niezbędne do trzymania sznurków, etc. – to zostało zachowane. W kraju, i w Moskwie, gdzie leżą tony mikrofilmów. Wszystkie oryginały, które pochłonął ogień nad Wisłą, są do odtworzenia z tych klisz. I tylko morze łez i krwi jest nie do wywabienia z tych sumień…”[15]. Nic dodać, nic ująć. Teraz mogę przejść do omawiania następnej części mojej pracy, która w sposób ścisły wiąże się z odzyskaniem niepodległości przez Polskę w roku 1989.

cdn.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka